sobota, 15 sierpnia 2015

Niezwykła podróż klementyny (rozdział 1)

Niezwykła podróż Klementyny

   Rozdział I

   Nie tak dawno temu w gęstym, ciemnym lesie za górami i trzema wielkimi skałami stała sobie drewniana chatka. Nie była to byle jaka chatka: miała dostęp do prądu, internetu oraz bieżącej wody. Dookoła chatki ciągnął się wysoki, kamienny mur. I właśnie w tej chatce za wysokim murem mieszkała nastoletnia Klementyna. Jej rodzice zajmowali się dostarczaniem drewna i darów lasu do miasta, a także dbaniem o okoliczne zwierzęta. W tym celu przekraczali mur w jedynym dogodnym miejscu - była tam ciężka brama pod napięciem, sterowana przez koszmarnie skomplikowany system kabelków i czujników. A po cóż te wszystkie zabezpieczenia? Rodzice Klementyny tak bardzo ją kochali, że nie mieli najmniejszego zamiaru wypuścić jej z domu. Wiedzę o świecie dziewczyna czerpała z książek i internetu. Zawsze jednak ciekawiło ją to, co znajdowało się za wysokim murem. Nie wierzyła, że świat tam jest tak okrutny, jak zawsze powtarzali jej rodzice. Przecież oni wychodzili na zewnątrz i wracali w całości, więc dlaczego ona by nie mogła? Bo nie. Tak po prostu.

   Pewnego poranka Klementyna usiadła na ławce za domem i wpatrywała się w szary, porośnięty mchem mur. Za nim widziała tylko korony drzew i trzy wielkie skały. Zawsze ciekawiło ją to, co może być dalej, za tymi skałami. Chciałaby tam pójść, nawet jeśli miałaby to być jedyna podróż w jej życiu. Rodzice jednak pozostawali nieubłagani.

   Nagle Klementyna usłyszała jakiś głośny hałas. Nie był to odgłos wydawany przez jakiekolwiek zwierzę, które znała. Hałas zbliżał się do niej coraz bardziej, jakby przenikał przez gruby mur. Ten w końcu zaczął się kruszyć, ukazując niewielki otwór. Klementyna przetarła oczy, mrugnęła parę razy i spojrzała jeszcze raz na mur. W środku wydrążonego w kamieniach przejścia stała sobie wiewiórka z wielką wiertarką w łapkach. Kiedy zajęte swym narzędziem zwierzątko w końcu zauważyło dziewczynę, przeklęło pod nosem i mruknęło coś do siebie, wyraźnie zdenerwowane.

   - Co tu robisz, ludzka istoto w wieku nastoletnim? Nie powinnaś być teraz w szkole? - zawołała wiewiórka, wymachując swoją wiertarką-rozwalarką. Klementyna zaczęła się zastanawiać, jak to możliwe, że takie małe zwierzątko potrafi unieść takie duże narzędzie... I do tego się nim posługiwać.
   - Nie chodzę do szkoły. Uczę się wszystkiego sama... - odpowiedziała jej grzecznie Klementyna, starając się ukryć nadbiegającą galopem ciekawość - ...ale o czymś takim jeszcze nigdzie nie czytałam.
   - No i dobrze, jeszcze mi tylko tego brakowało, żeby mój wynalazek kopiowali... - odburknęła wiewiórka, głaszcząc swoje narzędzie. Klementynie chyba bardziej chodziło o gadające wiewiórki, ale nie miała zamiaru rozpoczynać kłótni.
   - Słuchaj, droga wiewióreczko... - zaczęła bardzo uprzejmie dziewczyna. - czy wiesz może, co znajduje się za tamtymi trzema wielkimi skałami?
   - A czy ja ci wyglądam na jasnowidza? Pójdź tam to się przekonasz. - odparło zwierzątko z wyraźną irytacją na rudym pyszczku.
   - Ale rodzice mi nie pozwalają... - jęknęła Klementyna i opadła z powrotem na ławkę, z której wcześniej się podniosła, aby odnaleźć źródło hałasu. Wiewiórka spojrzała na nią tymi swoimi zezowatymi oczami, odłożyła na trawę ukochaną wiertarkę, wydęła rude policzki, położyła się na plecach i... zaczęła się z całej siły śmiać.
   - To nie jest zabawne - protestowała urażona Klementyna. Wiewiórka wciąż się śmiała, robiąc tylko krótkie przerwy na wzięcie oddechu i spojrzenie na dziewczynę, po czym wybuchała kolejną salwą śmiechu. Klementynę zaczynał już porządnie wkurzać ten piskliwy głosik.
   - Słuchaj, dziecinko droga... Dlaczego wciąż tak bardzo uzależniasz swoje życie od rodziców? - sondowała Wiewiórka z niedowierzaniem. - W twoim wieku trzeba się bawić, imprezować, korzystać z życia i niczym się nie przejmować!

   Klementyna chyba zaczęła rozumieć, do czego dąży rudzielec. Podeszła do niewielkiego otworu w murze. Był wystarczająco szeroki, aby mogła się tamtędy przecisnąć. Odwróciła się ostatni raz w stronę wiewiórki, jakby pytając o pozwolenie. Zwierzątko jednak nie zwracało już na nią najmniejszej uwagi, tylko wpatrywało się w drewnianą chatkę. Klementyna z trudem przeczołgała się przez wąski korytarz i już po chwili znalazła się po drugiej stronie wysokiego, szarego muru.

   Wszystko tutaj było jakieś inne, jakby bardziej żywe i radosne. Wszechobecna zieleń liści przeplatała się z różnokolorowymi kwiatami poukrywanymi w leśnym runie. Co chwila z czubków drzew wzbijały się w powietrze ptaki, jak startujące samoloty. Klementyna nawet zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie urządzają jakichś zawodów lotniczych. Pośród tego wszystkiego znajdowała się ledwo widoczna ścieżka, prowadząca w stronę trzech wielkich skał. Dziewczyna nie wahała się już ani sekundy. Ruszyła naprzód.

Start Edycji Limitowanej

   Witajcie, Internetowi Podróżnicy. Trafiliście na bloga Edycji Limitowanej. W tym właśnie miejscu bedę dzielić się z Wami moimi wypocinami literackimi. Tak po prostu.
   
Chwileczkę - odzywają się Internetowi Podróżnicy. - Dlaczego chcesz terroryzować nasz świat kolejnymi niewydarzonymi opkami? Za mało w internecie słitaśnych blogasków i uroczych fanficzków?

Macie rację, ale nie skazujcie mnie na porażkę już na samym początku. To, co się tutaj będzie pojawiać, ma mieć bardzo niewiele wspólnego z Typowym Blogaskowym Opkowaniem (przynajmniej w założeniu).

Zapraszam więc na zabieg odmóżdżający z Edycji Limitowanej.